Witajcie Kochane:)
W pierwsze dni majówki z racji porządnego przeziebienia postanowiłam nadrobić zaległości w kwestii filmów. Tytułów uzbierało się kilka, bo stworzyłam sobie listę "to watch", które chcę zobaczyć, ale nie chcę wydać tych 20 złotych w kinie lub na zakup DVD.
Filmy te jak się okazało, ani nie były warte wydania kasy w kinie ani spędzenia nad nimi 1,5 godziny przed komputerem.
Aby nie być gołosłowną przedstawię Wam mały ranking najsłabszych filmów jakim poświęciłam kilka godzin i których nie będę dobrze wspominać:/ ( to dopiero pierwsza połowa)
1. "Jak urodzić i nie zwariować"
Opis dystrybutora:
"Komedia w gwiazdorskiej obsadzie na podstawie bestsellerowego poradnika dla przyszłych rodziców "W oczekiwaniu na dziecko". Poznaj pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji, splatające się ze sobą historie pięciu par, które stają przed wyzwaniami zbliżającego się rodzicielstwa. Guru fitnessu Jules i gwiazdor tanecznego show Evan odkryją, że celebryckie życie na wysokich obrotach to nic w porównaniu z przygotowaniami do porodu. Wendy właśnie znajduje się w epicentrum burzy hormonów, a gromy, z imponującą precyzją, trafiają w jej męża Gary'ego. Alex, uczęszcza na spotkania "bracholi" – świeżo upieczonych ojców, którzy mówią, "jak to naprawdę jest". Rosie i Marco mają z kolei problem z zupełnie innej beczki: co zrobić, kiedy dziecko pojawia się jeszcze przed pierwszą randką rodziców? Wszyscy oni będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie: jak urodzić i nie zwariować…"
Ten film generalnie jest najlepszy z najgorszych. Jedyną jasną gwiazdą w całej obsadzie jest Chris Rock, który wg mnie nie zawodzi, jest poczucie humoru, jest zaskoczenie, po prostu kiedy on jest na ekranie nie ma nikogo innego. W ogóle jego postać i jego filmowego syna - Jordana, to dla mnie mogłaby być cała obsada, reszta mi do życia nie jest potrzebna. Reszta sytuacji nawet nie zahacza o komizm, nie które sytuacje są dziwne, nie śmieszne i trochę denerwujące. Zdaję sobie z tego sprawę, że reżyser chciał zrobić z tego filmu jakiś obraz kobiet w ciąży, po ciąży, starające się itd ....ale mu nie wyszło.
ocena: 5/10
2. "Wieczór panieński"
Opis dystrybutora:
"W szkole średniej Regan, Gena i Katie kpiły i wyśmiewały się z Becky. Kiedy jednak ta ma zostać panną młoda, wszystkie zgodnie postanawiają zakopać topór wojenny i urządzić jej niezapomniany wieczór panieński. wszystko jednak zaczyna wymykać się spod kontroli i staje się szaloną nocą, której nie sposób zapomnieć."
Powiem szczerze: jeśli miałabym takie koleżanki, to bym wzięła ślub na drugim końcu kraju, a nie zapraszała je na ślub i jeszcze angażowała w rolę druhen i organizatorek wieczoru panieńskiego. Film obejrzałam skuszona pojawieniem się na ekranie Kristen Dunst, którą polubiłam za "Melancholię" i sorry ale ten film nawet nie nadaje się na deszczowy/burzowy wieczór, lepiej patrzeć na błyskawicę niż niszczyć sobie wzrok wypatrując i wyczekując choć jednej śmiesznej sceny.
ocena: 2/10
3. "Swingowanie z Finkelami"
Opisu nie będę wam zamieszczać, bo na jego podstawie można byłoby stwierdzić, że film może być śmieszny....otóż NIE!!! Film jest do tego stopnia rozczarowujący, że nie mogę zrozumieć jakim cudem człowiek, który ma taki potencjał, poczucie humoru i jeszcze do tego świetnie/fenomenalnie/fantastycznie gra John'a Watsona w angielskim serialu "Sherlock" wziął taki scenariusz do ręki i jeszcze pozwolił by jego nazwisko widniało na plakacie......brak mi słów, więc zostawię resztę bez komentarza:(
ocena: 1/10.
Druga połowa była trochę lepsza...ale żeby nie było, że wylewam swój złośliwy jad, zostawię coś na inny post.
xoxo
Ania